Dzień pierwszy- długi spacer (taki na zapas), arkusz matury rozszerzonej z matematyki, wieczorem powtórzenie z romantyzmu.
Dzień drugi- dwa arkusze z matematyki ( jeden do południa, drugi po południu), wieczorem ognisko. Na szczęście, bo szare komórki już piszczały żałośnie….
Dzień trzeci- arkusz z matematyki do południa, krótki spacer( żebyśmy zobaczyli góry..) , po południu wielka powtórka z nauki o języku. Wieczorem pracują ci, którym „się zachciało” (mimo uczęszczania do klasy matematycznej) zdać sobie maturę rozszerzoną z języka polskiego.
Dzień czwarty- ćwiczenia z gramatyki i symulacja matury ustnej z języka polskiego. Piękna pogoda, więc siedzimy w altanie i tam pracujemy.Po południu wracamy do domu. Uffff!
Czy taki „obóz pracy” jest fajny? Ależ tak!!! Intensywna praca w grupach to uczenie się także od siebie nawzajem, świeże powietrze działa dotleniająco, pyszne posiłki w willi „Jolanta” w Wiśle pozwalają na zwiększony wysiłek intelektualny ( a może i fizyczny, bo niektórzy wychodzili po zrobieniu zadań oblani potem….).Ostatnia wycieczka klasowa pełna też była rozmów i wspominania. Obchodziliśmy nawet 19 urodziny naszego kolegi…. Oczywiście, że było fajnie!
Głos drugi
Matura tuż za rogiem a ty nie wyobrażasz sobie, żeby robić cokolwiek innego niż nauka?
Nic bardziej mylnego! My- matematycy potrafimy zachować w tym umiar i równowagę. Dlatego też wyjechaliśmy do Wisły. Pewnie myślicie, że próżnowaliśmy, a później będziemy narzekać na niski wynik na egzaminie. O nie! Wbrew waszym myślom, my potrafimy łączyć przyjemne z pożytecznym, co też uczyniliśmy podczas tych czterech dni. Dzień bez arkusika z matematyki byłby tam dniem straconym. Poza tym droga nasza wychowawczyni potrafiła rewelacyjnie pomiędzy nie włączyć niepostrzeżenie co nieco wiedzy polonistycznej. (Myślę, że z romantyzmu już nic nas nie zaskoczy). Ale aby tak nauka była bardziej owocna, nasze mózgi potrzebowały lekkiego przewietrzenia się. O to, by nasze umysły nie uległy przegrzaniu, zadbał nie kto inny, jak nasz Dyrektor, organizując nam spacery. Okazały się one strzałem w dziesiątkę ( a dla niektórych nawet niemałym wyzwaniem.)
Wyjazd ten okazał się owocny. Myślę, że każdy z ręką na sercu może potwierdzić, że tyle sam by w domu nie zrobił. A tak to mieliśmy motywację. Robiło się nam łatwiej te arkusze, gdyż, gdy czegoś nie wiedzieliśmy, zaraz obok stał nasz nauczyciel matematyki, który chętnie dawał nam cenne wskazówki. Oprócz pomocy Dyrektora Walotka mieliśmy też siebie. Praca w grupie była tym, czego potrzebowaliśmy. Każdy mógł podać swój pomysł i tak krok po kroku dochodziliśmy do rozwiązań.
To był też owocny czas pod względem naszego kontaktu ze sobą. Jak każdy wyjazd ten także zbliżył nas do siebie. Panowała tam naprawdę rodzinna atmosfera.
Niestety wszystko, co dobre, szybko się kończy. Dotarło do nas , że był to nasz ostatni wspólny wyjazd. Dlatego też był on dla nas tak ważny…
© IV LO z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Stanisława Staszica